sobota, 27 lutego 2010

Twój wewnętrzny szlachcic zagrodowy.


Czasami warto przeczytać dziwną książkę, by dowiedzieć się dziwnych rzeczy.
„Dzieje obyczajów w dawnej Polsce” Jana Bystronia nie jest na pewno lekturą pierwszego wyboru dla kogoś, kto wybiera się w daleką podróż. Statystyczny obywatel Polski obecnej wolałby zapewne kontemplować tapicerkę fotela, niż wgłębiać się w szczegóły życia swoich praprzodków. Szkoda — prawdopodobnie dowiedziałby się o sobie więcej, niż o nich.

Profesor Bystroń z wdziękiem prowadzi nas przez świat XVII-wiecznych dworków, zagród i chłopskich chat, pokazując nam ludzi nieco innych, niż pamiętamy z opasłych tomów przygodowych powieści. Zamiast potopu szwedzkiego mamy zalanie się zupą z dzika podczas trzeciego tego dnia obiadu; tajne dokument imć Radziwiłła pojawiają się znacznie rzadziej niż głupawe kalendarze i - o zgrozo - łańcuszki Św. Antoniego zasypujące ciche dworki dawnej Rzplitej.

Konfrontacja bohaterskiej wersji naszej historii z tą wyczerpującą (dwa tomy po pięćset stron każdy) prezentacją codzienności tamtych czasów może być pouczająca dla wyznawcy każdej opinii na temat świetlanej (bądź nie) przeszłości. Jedzenie, genealogia i rachunkowość — wszystko to miało większy wpływ na statystycznego sarmatę, niż szkolne podręczniki są w stanie uświadomić.

Tak to ongiś bywało — nic nie bywało! Jadło się, spało i jakoś to było. Ta wstrząsająca - i tak bliska realiom XXI wieku - wiedza potrafi wstrząsnąć i zmieszać.

Czytać, mości panowie!

Brak komentarzy: