sobota, 26 września 2009

Najstarsza recenzja książki na świecie.


Czy da się prowadzić bloga na temat nowości wydawniczych z początków XVI wieku?
Na pewno, jeśli opisywana książka jeszcze w początkach XXI ciągle należy do najbardziej gdnych uwagi.

„Pochwała głupoty” to najsłynniejszy utwór Erazma z Rotterdamu. Jak wiele słynnych rzeczy, jest znany z tego, że jest znany. Inaczej niż wiele rzeczy o tego typu popularności, sławę warto zamienić w dociekliwość i nocznie - oraz naumyślnie - przekonać się aktualności dziełka.

Niestety, jest ono dziś tak samo aktualne, jak 500 lat temu. Niestety, nie straci tej zalety zapewne i w roku 2512. Do wiecznie żywych klasyków jesteśmy już jednak przyzwyczajeni (tak bardzo, że ich nie czytamy — przecież i tak są stałą i nieusuwalną częścią naszej kultury).

Warto by było jednak rozszerzyć te hipotetyczne podłoże intelektualne o rzeczywistą lekturę — aby bardzo się zdziwić.
• „Pochwała...” jest bowiem śmieszna. Jest śmieszna jak filmy Koterskiego. Jest więc też przerażająca.
• „Pochwała...” jest cyniczna i obrazoburcza – tu kłania się Gombrowicz oraz niektóre kreskówki (South Park!). Te cechy realizuje jednak z przytłaczającą erudycją i elegancją.
• „Pochwała...” pozwala zdobyć unikalne informacje na temat kultury pijackiej starożytnej Grecji — co jest wiedzą, którą powinien docenić każdy rasowy alkoholik.

Zalet tych jest więcej, a dziełko owe, z racji specyficznego tematu, nabiera większej głębi i ironii. Uśmiech i zaduma czytelnika dziś mogą zmienić się rozpaczliwy grymas i rwanie włosów z głowy człowieka z roku 7009, gdy okaże się, że ten ironiczny, dobroduszny, i najtrzeźwiejszy z esejów jest aktualny tak samo, jak kilka tysięcy lat temu. Wtedy, znów trzeba będzie o tym napisać.

„Koniec i bomba, a kto nie czytał, ten trąba.”

Brak komentarzy: