
W kraju trzyokich dwuoki dostaje rentę.
Nie jest trudno być reżyserem psychologizującym, bądź moralistą: ilość kłopotów z umysłem bądź sumieniem, jakie ma przeciętny człowiek do 15 roku życia wystarcza przynajmniej na dwa Złote Niedźwiedzie (i może Oskara za kostiumy).
Oczywiście, nie licząc Francuzów.
W kraju tak obfitującym w elegancką muzykę, wygodne samochody
i podwójną literę „l” każda bardziej radykalna wiwsekcja przeradza się we wpólne wspominanie wspaniałych wakacji w dzieciństwie, cukrowej waty i zabaw z dziewczynkami. Trés aimable!
Bardzo miły jest też film „Bienvenue chez les Ch'tis”, wymyślony, napisany (po części) i wyreżyserowany przez uroczego Dany'ego Boona. Pięknie i zgrabnie obśmiewa on stereotypy obecne we francuskim społeczeństwie, co dla reszty świata jest o tyle ciekawe, że do tej pory nie zdawała sobie sprawy z ich istnienia.
Bez zbędnego nadmiaru Sztuki, Wielkości czy Dylematów, mamy możliwość spędzić 90 minut z ludźmi ujmującymi swą naturalnością
i poczciwością. Po angielskich rajdach narkotykowych
i amerykańskich piłach i obcęgach do wyrywania oczu aż trudno uwierzyć, że można nakręcić film, w którym nikt nie był gwałcony
w dzieciństwie wiertarką.
Pobocznymi drogami, ale bezbłędnie, prowadzi nas „Bienvenue...”
do nieskomplikowanej prawdy o tym, jak zafałszowany jest świat mediów i obrazkowej rozrywki.
Co jest tylko marginalną kwestią tego, pełnego radości życia
i szczerości, filmu.
Prawda - to również te wspaniałe rzeczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz