
Czasami przydarza się coś bardzo ważnego, i nie ma to żadnych konsekwencji. Tak, jak gdyby Kosmos na chwilę odwrócił od Ciebie wzrok. Gdy Twoje życie staje u progu ogromnych zmian, i one się nie wydarzają, stajesz wobec tajemnicy. Tak, jak gdyby o milimetr wyminął Cię pociąg, który miał Cię zabić. Wszystko było już ustalone, a teraz musisz żyć dalej. W oceanie możliwości niektóre z nich stają się rzeczywistością – mechanizmy tej eliminacji jednych na rzecz drugich są nieznane, a najbardziej zadziwiające jest, gdy niemalże zrealizowany wariant rzeczywistości nagle wycofywany jest ze sceny, jak gdyby niewidzialna ręka przewinęła wstecz kilka sekund taśmy. O takim dziwnym zdarzeniu opowiada dziwny film „Paranoid Park” – nakręcony przez Gusa van Santa, wykazuje wiele właściwych jego stylowi cech: statyczność, delikatne użycie muzyki, upodobanie to codzienności skrywającej wielkie dramaty pod pozorem zwyczajności. Nie pada w tym filmie wiele słów, i niewiele ważnych. O ważnych rzeczach rozmawia się przecież bardzo rzadko. Wielkiej urody zdjęcia łatwo wynagradzają ten „brak”. W ciszy i skupieniu obserwujemy, jak prawie bezgłośnie zmienia się czyjeś życie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz