niedziela, 11 maja 2008

W imię koniczynki, kota i stłuczonego lustra


W co wierzą Polacy – w ciała zmartwychwstanie i grzechów odkupienie, czy raczej w kominiarza przedpołudniemspotkanie? Oto krótka historia zaczerpnięta sposród tysięcy. Wielki moment polskiej historii, strajki, Solidarność, bohaterstwo. Pan Świtoń, podówczas wielki bojownik i nieustraszony opozycjonista, chce dołączyć się do głodówki rozpoczętej w kościele, bodajże w Katowicach. Nikt go jednak tam nie zna, powstaje więc obawa, że może okazać się nasłanym przez UB agentem. Dołączenie do protestujących było by więc niemożliwe mimo najszczerszych intencji, gdyby nie pewien przypadek. Do głodówki dołączyć chciał też Stanisław Barańczak, znany poeta; takiej osobie nie odmawia się, podejrzenia o agenturalność również nie wchodziły w grę. Problem był tylko jeden – strajkujących było akurat dwunastu i obawiali się, że do dołączeniu poety utworzą pechową cyfrę. Dodatkowy chętny, pan Świtoń właśnie, rozwiązywał ten problem idealnie, pozwalając przeskoczyć trzynastkę, której obawiali się antykomunistyczni bojownicy.
Mając gwarancję wolności wyznania i światopoglądu w konstytucji można by nie zwracać specjalnej uwagi na wyznanie i światopogląd tych, którzy Związek Radziecki rzucili na kolana, przynosząc nam wolną Polskę. Wypada jednak podziękować Bogu na niebie, że w Stoczni Gdańskiej w krytycznym momencie nie pojawił się czarny kot, tudzież złowróżbnie ustawiona drabina.

Brak komentarzy: