
Czasami naprawdę nie trzeba wiele; czasami niewiele to w sam raz i cokolwiek ponad niewiele to o wiele, wiele za dużo. Czy na przykład tytuł książki może zastąpić jej treść? Na pewno tak, jeśli brzmi tak wspaniale: "Potworne poglądy cynicznych krasnoludków" Anatola Ulmana. Nic nie wiem o autorze (wstyd?), nic nie wiem o samej książce ale już ten tytuł jest wspanialszy od wielu tysiącstronicowych dzieł. To tytuł, który mógłby występować nawet bez książki, która po nim następuje - po co komu dalszy ciąg? To samodzielne dzieło! Jaki powiew świeżości, ile pozytywnej energii i radości życia można zepchnąć w kilku takich miłych słowach. Choć raz na tysiąc lat znaleźć można coś, co nie nazywa się "Zimne rzeki" albo "Ostatni" - usypiające, monotonne, dwuwyrazowe tytuły straszące w tunelach bibliotek i księgarń. Mamy tutaj tytuł tańczący, tytuł-wiosnę, świecący blaskiem nieodbitym! Co może być w książce tak nazwanej?Aż strach otwierać...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz