
Po co dorośli ludzie zapisują się do masonów? Średniowiecze minęło już dosyć dawno temu, świat obfituje w nieskończone zawiłości i skomplikowania; również z tego powodu wszyscy jesteśmy niezwykle zajęci - lecz mimo tego wszystkiego i tak znajdujemy czas na zakup fartuszka, piramidy i spotykanie się z podobnymi nam mężczyznami, z którymi spędzamy długie na dosyć niepoważnych rytuałach, gdzie wszyscy są bardzo poważni i rozwijają w sobie sympatię i solidarność ze współtowarzyszami. Po co to wszystko?
Masoneria była popularna wśród ludzi kultury zwłaszcza przed wielką wojną; czymś zupełnie normalnym były mniejsze i większe loże umieszczone w eleganckich budynkach; dziś zdarza się, że mieszczą się w nich biblioteki bądź urzędy.
Wszystko to przepadło; nie sami masoni oczywiście, lecz ich powszechność i codzienność. Niemniej jednak, zawsze znajdują się jacyś chętni. Pomijając najoczywistsze i najbardziej złośliwe odpowiedzi, zarzucające wolnomularzom wszelkie zło tego świata, pojawia się kwestia bardziej ludzkich, przyziemnych motywów. Wydaje mi się, że masoneria była i jest dla wielu poważnych i powagą tą nadętych osób jedyną szansą na powrót do dziecinnych form przyjaźni. W dorosłym życiu mieć bowiem przyjaciół jest niemal niemożliwe; mężczyzna bowiem winien walczyć z innymi mężczyznami o dobra tego świata, niszczyć słabszych i szukać sposobu, by samemu słabszym nie okazać się nigdy. Jedynym pocieszeniem może okazać się kochanka - i ona jednak jest pocieszeniem chwilowym, o nią również bowiem trzeba było walczyć. Tak jest od pełnoletności do śmierci - nic dziwnego więc, że zmęczeni wojownicy tęsknią za jakimś azylem, ekskluzywnym klubem, gdzie każdy na chwilę będzie mógł odłożyć miecz i pogadać i ciekawych sprawach. Gadali tak zapewne wiele w swych latach dziecięcych, gdy na podwórku tworzyli z kolegami zgraną i niezawodną drużynę - są to złote i beztroskie lata, jest więc do czego tęsknić. Stowarzyszenia i kluby dają możliwość zawieszenia na chwilę zasad rywalizacji, pozwala odpocząć od swej społecznej roli i choć przez moment uwolnić się od presji. Tak więc, masoneria była by tylko rozwiniętą formą takiej oazy; wielcy chłopcy bawią się w spisek, aby choć na chwilę przestać myśleć o spiskach prawdziwych, swoich i cudzych. Walcząc w pojedynkę z całą resztą wąsatych panów, często potrzeba jakiegoś zewnętrznego oparcia, schronienia na wypadek klęski; bardzo przydatny jest ktoś, kto przyjmie Cię z otwartymi ramionami niezależnie od tego, jak bardzo jesteś kiepski. Loża jest mamą i tatą masona; jest jego najlepszym kolegą z ławki, z którym razem łapali żaby i kradli lizaki. Jest jego ulubionym misiem i palcem, który ssie, gdy nikt tego nie widzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz