niedziela, 6 stycznia 2008

Czary Nie Do Wiary


"Zmruż oczy", poprzedni film reżysera "Sztuczek", był naprawdę paskudny; tkliwy, naiwny, wykorzystujący rozpaczliwie zgrane schematy. Przed piekłem filmowców uratował go tylko film "Edi", który pod tym względem był jeszcze bardziej przerażający. Jak to więc jest z najnowszym z tych filmów? Przez większość czasu jest on dokładnie taki sam, jak poprzednie dzieło. Paskudny, tkliwy, naiwny, wykorzystujący rozpaczliwie zgrane schematy. Choć bywa opisywany jako komedia, nie ma tam ani jednego dowcipu czy jakichkolwiek przejawów humoru.Wydawało by się więc, że nic go już nie uratuje, a marudy narzekające od lat na polskie kino, nie spełniające ich Elementarnych Postulatów, znowu będą miały na co pomstować i marudzić. Właściwie, to mogli by to robić - tyle że film się dobrze nie kończy. Choć wszyscy bohaterowie przeżyli i patrzą wyprostowani w przyszłość, niezłamani przez opisane w filmie przeżycia - poczekajmy chwilkę. Przecież nic im się nie udało! Jakież to nietypowe dla tego rodzaju kina - najmłodszy bohater nie odzyskał ojca pomimo ogromnych starań, jego starsza siostra w najgłupszy ze sposobów straciła szansę na wymarzoną pracę, grzebiąc się na najbliższe lata na zmywaku. Manifestując przez cały czas optymizm, gotowość pomocy innym i determinację w walce z losem - nie zostali w żaden sposób nagrodzeni. To już nie żarty ani nie drażniący dydaktyzm, tak częsty w naszej kinematografii - to prawdziwa tragedia. Czy ktokolwiek, kto przyjrzy się dokładnie, CO się tam właściwie stało, może uwierzyć w pogodne uśmiechy pary bohaterów, kończące projekcję? Ich sztuczki nie zadziałały, stary Ford Jerzego dalej leży zardzewiały i zdechły pod brudnym blokiem, wszystko jest dokładnie tak samo marne, jak było od początku. Jasność jest tylko wewnątrz bohaterów, nigdzie na zewnątrz jej nie ma. Nic się im nie udało, w ostatniej sekundzie udał się film.

Brak komentarzy: